czwartek, sierpnia 10, 2006

leze...

...nie moge zasnac.za oknem krzyczy jakies male dziecko.zal mi go musi byc chore albo musi je cos bolec jezeli rodzice nie moga go uspac.leze...gapie sie w pustke.nie powinienem tak lezec...jak lezalem tak ostatnio i nie moglem zasnac to trwalo to ze dwa tgodnie.cialo sie budzilo i nie dawalo sie uspokoic, muzg puch chcial wybuchnac,dreczacy niepokuj w klatce piersiowej, rozkolatane serce. przecierz nic sie nie dzieje, zycie trwa dalej, bedzie dobrze tylko troche sie uspokuj i zasnij, po dwuch tygodniach snu po 2,3 godziny i zasuwaniu jak zombie, praca, trening, skatowac sie...moze dzis sen przyjdzie szybko...nic..cisza ciemnego pokoju,nikogo nic, punkt w nicosci jestem nikim...po dwuch tygodniach nie wytrzymalem poszedlem na piwo. szybko zorjetowalem sie ze alkochol usypia i odpycha mysli ode mnie.upijawszy sie zapomnialem o smutkach, radosciach...bylo mi wszytko jedno.za oknem znowu krzyczy dziecko.ciekawe czy bede cierpliwym rodzicem.pewnie bede.nie pijacym rodzicem.od czasu kiedy zaczalem przywolywac sen do siebie alkocholem minelo wiele chwil.dobrych kture chce pamietac, zlych za ktore wine zrzucalem na otoczenie, los, bliskich.zapominajac o tym ze picie jest dla szczesliwych i silnych ludzi nie zatracencow.zwalajac zlo na otoczenie zapomnialem o tym ze zlo ktore czynie musi kiedys wrocic.wrocilo...a w zasadzie dopiero zaczelo.uswiadomila mi to dzis osoba ktora w ostatnim roku dostala najgorsze baty odemnie a nie powinna...moim celem bylo uchronic ja od zla ale zapatrzony w swuj "bol" kurwa jego mac, zapatrzony w los pijanego kochanka zapomnialem zaowarzac dobre chwile i przywiazywac do nich nalezyta uwage.oczywiscie bylem zblakany nie dlatego zeby mnie ktos mniej lub bardziej wprowadzil w blad.aczkolwiek w picu nie ma nic meskiego ani godnego.mialem w zyciu 3 wazne milosci ktore wplynely na mnie i zostawily slady na mojej osobie i psychice.pierwsza zapilem.nie walczylem o nia. poszedlem swoja droga a pomocniczka i wspolniczka na tej drodze byla madame wodeczka.druga milosc zucilem z milosci do pica, chodz nie do konca to jest prawda gdyz widzialem w tym zwiazku pewne zyciowe mankamenty.trzecia przepilem bo nie odpusciem. ale psycha nie wytrzymala. trzecia stracilem bo jestem pijakiem ( nie alkocholikiem ) bo nie umiem podjac problematycznej milosci bez wudy.wuda to kurwa.wuda to kostucha przebrana za panne mloda, wabi nas i kusi do tanca tanczy z nami, ale gdy podnosimy welon do pocalunku to widzimy smierc.przypuszczam ze wtedy jest juz za puzno.z wooda jeszcze nikt nie wygral mawia pewna mi bardzo bliska i wazna dla mnie osoba. ze smiercia tez jeszcze nikt nie wygral.co wiec dalej?majac te swiadomosc nalezalo by przestac pic. odbudowac to co sie stracilo.przepilem w zyciu juz wiele rzeczy.zdrowie,dusze,serce,honor,meskosc...zostal mi rozum.wiec co przestac pic.odbudowac tyle ile sie da jeszcze ze gliszczy jestestwa.co znaczy przestac pic.absolutna abstynecje.leze bajdurze dziecko juz ucichlo.sen dzis nie przyjdzie za latwo.zreszta straszne rzeczy mi sie snia ostatnio.pajki jakies wlarza po mnie atakuja mnie budze sie spocony w jakis dziwnych pozycjach.koszmar ponad to polega na tym ze wszyscy chca sie ze mna napic.oooo jak sie spotakmy to dopiero popijemy.nie kumam tego.kumam doskonale.nie chce misie z nikim gadac napije sie morda sie nie zamyka jest smiesznie.tyle ze to samo w sobie nie jest smieszne.zreszta po co to pisze i tak w weekend sie najebie.bez szans.ludzie atmosfera szybko powoduja ze zapomne o konsekwencjach i to nie o konsekwencjach dnia nastepnego bo ja to nawet lubie miec kaca, tylko o konsekwencjach tych dlugo falowych.tych kture sprawily ze nie jestem tym czlowiekiem ktorym chcialem, nie tam gdzie chcialem i bez kobiety ktura chce, a ktora juz nie chce.jestem palantem i jak juz pisalem "zycie to gar gowna"(kurt vonnegut a.k.a. pstrag zabijjucha) a na dnie tego gara lezy szczescie.plynac przez te warstwy gowna pijany szybko sie udlawisz.droga do szczescia uslana jest gownami.droga do szczescia jest dla wystarczajaco silnych i odpornych ludzi kturzy sa w stanie przeplynac , ba nawet przelknac gowno.czuje sie jak palant, zawiodlem i nie dalem rady.zycie to gar gowna.wlasnie w nim utonolem.gapie sie w pustke.dziecko za oknem spi.obietnica lepszego jutra.

4 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

kurde Franko masz racje z tym piciem...gdzie sens tego wszystkiego
jest fajnie na najebie a na drugi dzien...kurwa ale kac,co ja wczoraj narobilem,ja pierdole znowu przejebalem ostatnie hajsy
ale przeciez medal zawsze ma dwie strony
tylko ktora jest dla Nas lepsza
Bog to wie

elo

8:36 PM  
Anonymous Anonimowy said...

"You gotta stay positive!!!"

Nie wierze!!! Tego to sie nie spodziewalam; to ja hucze innym do ucha, zeby sie ogarneli, cytuje Ciebie, a Ty Franc, takie zwatpienie siejesz..."that's not very POSI!";/

Kilka linkow, troche muzy i txtu:
gloria
z mojej ulubionej serii:
tu
i tu
...jest tego wiecej, ale najlepiej bedzie spotkac sie na gigu i zobaczyc inny swiat! Zapraszam, z reszta od 5 lat;) Dasz rade Szefuniu! Bo jak nie Ty, to nikt inny!!! i masz moje wsparcie! Badziwka bedzie po drodze;)
Moc pozdro!!!

11:44 PM  
Anonymous Anonimowy said...

to mialo byc do: Wednesday, August 16, 2006!

11:50 PM  
Blogger MeetMarket said...

no tak czasem zwatpienie i brak wiary sie pojawia - chyba u kazdego - taki mam okres teraz nie fortunny ale musze myslec ze to nie pierwszy i nie ostatni raz i ze "... koniec koncem zawsze po burzy wychodzi slonce...". tak czy siak dzieki ledeex za wsparcie a Good Clean Fun to kozaki jesli chodzi o teksty jak dla mnie!

8:46 AM  

Prześlij komentarz

<< Home