wtorek, sierpnia 22, 2006

zycie rodzinne a chodzenie na kurwy

"ON" 10:39:36
widze ze wszystkei zabawki sprzedajesz
"ON" 10:39:44
laptopa mam nadzieje sobie zostawiasz?
franek 10:40:05
nie no laptopa musze miec do pracy
franek 10:40:14
a tak to wszystkie
franek 10:41:05
takie zycie ...
franek 10:41:07
:)
"ON" 10:41:14
:)
franek 10:41:19
trzeba zapalcic za bledy mlodosci hehehe
"ON" 10:41:34
:)
franek 10:41:47
dlugi pooddawac i spiedalac z kraju
"ON" 10:42:29
ja jeszcze moze troche posiedze.. moze wytrzymam
franek 10:43:32
ty sie nie masz zle
franek 10:43:49
mozna sie wkurwiac na to na tamto - ale generalnie jakos stiosz
franek 10:43:58
takie mam wrazenie
"ON" 10:44:55
no nie jest zle ..
"ON" 10:45:04
tzn wiesz .. duzo jeszcze moglby by byc lepiej ..
"ON" 10:45:13
ale daje sobie jeszcze troche czasu ..
franek 10:45:36
no wlasnie - u mnie jest juz tak zle ze nie daje sobie juz czasu - musze zaczac od nowa
"ON" 10:46:04
z jednej strony za granica pewnei dalby sie w chuj zarobic i nei wiadomo czy kiedys nei bede zalowal ze nei pojechalem ... ale chce sprobowac tu ... moze bedzie lepiej
franek 10:46:20
:)
franek 10:46:35
ja reboot na zycie
"ON"10:46:39
w przyszlym roku pewnie sie ochajtam .. bedzie trza jakiegos dzieciara w koncu strzelic
"ON" 10:46:45
:)
franek 10:47:46
no tak
franek 10:47:51
masz plany
franek 10:48:33
ja nie
franek 10:48:52
chce pracowac -ale nie w biurze - nie w polsce
franek 10:49:12
na swiecie - kozystajjac z dobrodziejstwa ktore sie nazywa internet
franek 10:49:28
bedac w jednym miejscu mozna pracowac dla wielu ludzi w wielu miejscach
"ON"10:50:44
no wlasnie
franek 10:51:22
tez bym chcial sie kiedys osiedlic i zalozyc rodzine - ale jeszcze widocznie nie przyszedl moj czas
"ON" 10:52:39
teraz mamy juz z gorki ja na poczatku sierpnia skonczylem cwiartke trzeba sie brac za siebie
franek 10:52:57
nic mi ie mow o wieku
franek 10:53:00
kurwa
"ON" 10:56:51
a jeszcze ci sie nie chwalilem moim najnowszym dzieckiem
"ON" 10:56:55
hehe
"ON" 10:57:01
wlasnie na urodziny dostalem
"ON" 10:57:13
dokladnie taki http://www.zegarki.com.pl/67143-festina-p-4690.html
franek 10:57:49
e - no powazna fura
franek 10:58:11
widzsz - ty masz juz konkretnie - dziewucha zegarek, dom samochod
franek 10:58:18
masz sie o co zaczepic
franek 10:58:34
ja jeszcze mam wolne od wszytkiego
franek 10:58:45
le z racji wieku nie czuje sie z tym za dobrze
franek 10:58:57
trudno - trzeba poczekac na lepsze czasy
"ON" 10:58:59
z tym domem to troche przesadziles
franek 10:59:32
- no w sensie ze rodzinny - a i soj rodzinny planujesz
franek 10:59:36
swoj
franek 10:59:43
chupe chcesz kupic ,
franek 10:59:47
zenic sie
franek 10:59:50
dziecko robnic
franek 10:59:54
- zajebiscie
franek 10:59:58
tez bym tak chcial
franek 11:00:08
ale nie dane mi bom jest pijak
franek 11:00:10
:(
franek 11:00:15
i lekkoduch
"ON" 11:00:36
:)
"ON" 11:00:40
przesadzasz
franek 11:00:58
no z lekkoduchem przesadzilem
franek 11:01:05
troche przezywam
"ON" 11:01:09
musisz znalezc dupe i sie jej uczepic.. to najlepsze rozwiazanie jak ja bym byl sam teraz to bym codziennie pewnie zalany w trupa lezal ..
"ON" 11:01:26
baba to jest takie nasienie ze cie zawsze przytrzyma i doprowadzi do porzadku ..
franek 11:01:33
a idz mi z tymi dupami
"ON" 11:01:41
dlatego moja jaka jest taka jest ale bez neij ciezko by bylo ..
"ON" 11:01:43
:)
franek 11:01:55
ja mam z dupami problemy
"ON" 11:02:43
no tak pewnei jestes niesmialy
franek 11:03:10
heheeh - poprostu nie ma z nimi o czym gadac
franek 11:03:29
zreszta pierdole nie lubie gadac
franek 11:03:34
i nie bede gadal
"ON" 11:04:18
z nimi sie nie gada
"ON" 11:04:22
je sie rznie
"ON" 11:04:46
czasem jak zaczynaja to trzeba kiwac glowa tylko ze sluchasz i ogolnie jest git
franek 11:05:00
no wlasnie - ale zeby cos wyruchac - trzeba pogadac i tu taki moj osobisty paradox
"ON" 11:06:05
hehe chcialbys ruchac bez gadania ?
"ON" 11:06:19
musisz nzalezc nimfomanke niemowe
franek 11:07:23
albo na kurwy zqaczac chodzic
"ON" 11:07:45
eee ... nie bardzo ..
"ON" 11:07:57
nei lubie kurwuw
franek 11:14:08
oj ja tez nie
franek 11:14:18
daltego nigdy nie chodzie - nigdy nie bylem

zla obojetnosc , a samotnosc w tlumie

I stalo się. Spadl deszcz. Swoiste katharzis dla swiata i symbol dla mnie. Ostatnio wyartykulowane zostaly rozne rzeczy ktorych niby bylem swiadomy, ale jednakze slowo nabiera mocy gdy sie je uslyszy badz przeczyta. Slowa w moim zyciu sa wazne.
"Slowa byly niegdys czarami i do dzis slowo zachowalo cos ze swojej sily czarodziejskiej. Slowami moze czlowiek czlowieka uszczesliwic lub doprowadzic do rozpaczy, slowami nauczyciel przenosi na uczniow swa wiedze, slowami mowca porywa sluchaczy, decyduje o ich sadach i rozstrzygnieciach. Slowa wywoluja afekty sa powszechnym srodkiem do tego by ludzie mogli na siebie wplywac."Z. Freud
teraz wiem jak wielka dalem plame i gdzie lezy bezmiar mojej glupoty. nie trzeba mowic nic nikomu - prawde zachowac dla siebie - brzydzac sie klamstwem zarazem.nie bede klamal - nigdy nie klamalem - najbrzydsza prawda jest lepsza od najpiekniejszego klamstwa - ale koniec juz z gadaniem na temat moich przemyslen i tego jak sie czuje - bede sobie pisal pedalskiego bloga - niech czyta kto chce, interpretuje jak chce - w dupie to mam.
"dla czlowieka niedojrzlego znnamienne jest, ze pragnie on wzniosle umrzeć za jakas sprawe, dla dojrzałego natomiast - że pragnie skromnie dla niej żyć" Wilhelm Stekel Tak teraz bede o tym myslal...starajac sie stanac na dwie nogi byc znowu w tym stanie w jakim bylem niegdys , lecz nauczony nowych doswiadczen - madrzejszy o nie. Nie ma znow na swiecie nikogo komu moglbym powiedziec w zaufaniu jak widze rzeczy i jak czuje - liczac na zrozumienie. Za daleko zabrnalem od normy zeby miec punkt widzenia zrozumialy dla ogulu.To jest stan ktory znam i w ktory wierze spowrotem. nie ma sie komu spowiadac cierzar zostawic dla siebie. "nie zrozumiani przez reszte spolecznenistwa..." jestem pewien ze nie jestem osamotniony w tym odczuciu. ze jest mnostwo osob ktore tak czuja samo znam wiele o ktorych wiem ze wlasnie maja to samo - ale jakos latwiej mi zrozumiec ich problemy niz moje . tez to dziwne ze siedzimy wszyscy kolo siebie i nikt nie moze zrozumiec jak to sie dzieje. A to dlatego ze nie mowiny o swoich problemach. Z roznych powodow - jedni dobrze sie czuja z tym nie mowieniem - inni nie mowia bo mysla ze uchronia innych przed zlem ale czuja sie z tym nie mowieniem zle. jeszcze inni nie mowia bo sie wstydza albo boja ze nikt nie zrozumienie i frustruje ich to ... a ci co mowia czesto sa nieszczesliwi bo dookola jest mnustwo ludzi kturzy wykorzystuja zaslyszane slabosci przeciwko mowcy i isnieje jeszcze million patologi i kombinacji powodow dla ktorych nie mowimy albo nie sluchamy.sa tacy ktozy mowia i maja szczesie -czy to ludzie szczesliwi?Ja osobiscie nie lubie mowic bo nie czuje zrozumienia i czuje sie z tym w miare okej, lubie sluchac i nie wykozystuje zaslyszanych rzeczy przeciwko mowiacym - ida ze mna do grobu.- to sie nazywa chyba samotnosc w tlumie - "I am a lonley traveler in the croud of desert" ( pozdrawaim DOP)
wracaja stare odczucia ... znowu dobrze mi samemu siedziec w domu i choc tesknie za pewnymi etapami damsko meskimi - nie ciagnie mnie do ludzi. Tak bylo nigdys ... tak bylo dobrze - bylem wtedy "orajt". Nie jest mi teraz dobrze , nie jest mi zle - na zawsze niechciana, znienawidzona obojetnosc na wszytko - ta bardziej ponura odmiana sceptyzmu i sarkazmu ogarnela moj umysl. zalkadam ze poprstu go uspilem bo nie podoba mi sie to co widze i uspilem go aby poczekac na lepsze czasy. niegdys moglem rozrabiac ale zachwywalem swoj syf dla siebie. teraz na nowej scierzce zycia - z nowym pomyslem na zycie ( wymowilem prace kurwa nie wiem czy to madrze... ale jest to nie zbedny radykany krok potrzebny do realizacji palnu) planuje zyc cicho i skromnie - tym czasem zapierdlalam na dawno wymyslony - tour the world. co prawda jeszcze do niedawna myslalem ze nie odbede go sam - ale widocznie taki los ... tour the world bedzie planowo trwal do roku 2009. wtedy bede mial 28 lat ...ciekawe jak to bedzie i co bede mial w glowie...

poniedziałek, sierpnia 21, 2006

 Posted by Picasa

muzyka

"It really hurts, cause if music doesn't work
I got nothing left to live for except dyin' in the poorhouse"
R.A. the Rugged Man "flipside"
Nic dodac nic ujac - zajawa jest na muzyke - konkretna - na winyle wogule jest zajawa ze do obsrania - juz niedlugo fatbeats rec. store - rap z winylu rzadzi (thx za gramofon - u know who). Posted by Picasa

środa, sierpnia 16, 2006

Immortal Technique "The Point of No Return"

"This is the point of no return I could never go back
Life without parol up state shackled and trapped
Living in the hole, lookin' at the world through a crack
But fuck that, I'd rather shoot it out and get clapped
I've gone too far, there ain't no coming back for me
...
The end of the world, mother fucker you not ready
This is the point of no return and nobody can stop it
Malcolm little running up before Elijah Muhammad
The commedent killed the dinosaurs, changing the earth
They love to criticize they always say I change for the worse
Like prescription pills when you miss using them nigga
...
No coming back like cutting your writs open vertically
...
This is the point from which I could never return
And if I back down now then forever I burn
This is the point from which I could never retreat
Cause If I turn back now there can never be peace
This is the point from which I will die and succeed
Living the struggle, I know I'm alive when I bleed
From now on it can never be the same as before
Cause the place I'm from doesn't exist anymore
...
This is the point of no return nigga you better believe this
Mary Magdalen giving birth to the children of Jesus
The evolution of the world, bloody and dramatic
Human beings killing monkeys to conquer the planet
...
Remember that I'm just a man don't follow me nigga
Cause once you past the point you can never go home
You've got to face the possibility of dying alone
So tell me mother fucker, how could you die for the throne?
When you don't even got the fuckin' heart to die for your own
...
Universal truth is not measure in mass appeal
This is the last time that I kneel and pray to the sky
Cause almost everything that I was always ever told was a lie
...
"
to jak zwylke z kontekstu wyrwane - i kazdy moze sobie pod wytluszczone wersy dopisac swoje problemy. Ja sobie popisze o sytuacji w jakie sie znalazlem w tej chwili i jak zwykle o otaczajacej mnie rzeczywistosci.Generalnie czas ruszac do przodu ... nie ogladajac sie za siebie wyjebac cos na duza skale bez punktu powrotu.Nie mowie tu tez o paleniu mostow bron cie panie daleki jestem od tego - chodzi o stan umyslu - moja stagancja nie moze trwac dluzej. Nie bede dluzej siedzial w dziurze patrzac na swiat przez dziurke od klucza, a w zasadzie przez dno kieliszka. Pierdole to - proces jaki dla siebie zaplanowalem bedzie bloesny i wymagajacy wielu wyrzeczen ale jest szanasa na to ze przyniesie odpowiednie skutki i przywroci to co utracilem uzalajac sie nad swym istneiniem. Narazie to zalazek woli walki...ale z ziarna jesli je dobrze pielegnowac beda plony.Tak czy siak zaszlo to wszytko za daleko i nie ma juz odwrotu - trza sie barc z losem za bary i stanac w ringu z zyciem jak w boksie - jeden na jeden.I nie zatrzyma mnie nikt i nie powstrzyma i nie odwiedzie od podjetej decyzji - rzucam na szale wszytko, jedna szansa i jeden cel - uda sie to sie uda i bedzie wszytko dobrze - nie uda sie to moge juz nie stanac na nogi nigdy.byly komety ktore zniszczyly koleje swiaty moje, swiaty w ktorych zylem,w ktorych bylem szczesliwy. zawsze po takiej komeci ( jakims traumatycznym przerzyciu ) sie cos w czlowieku zmienia - bardzo czesto na gorsze - ale nie zawsze - trauma potrafi wzmocnic i durzo nauczyc w mysl tego ze co cie nie zabije to cie wzmocni.aczkolwiek ludzie ze swoja tendencja do krytykowania nie widza tego i nie potrafa pomuc bo widza tylko zmiany na gorsze.zamast wskazac punkt widzenia w ktorym pacjent zaczyna postrzegac swoje zmiany jako atut.cuz - trzeba dojsc do tego samemu. tak czy siak zabrnalem juz za daleko i nie ma dla mnmie powrotu do "starych" czasow.a nadurzywanie srodkow leczacych po ostatniej komecie ( w moim przypadku alkocholu ) doprowadzilo do totalnego rozkladu mojego siata i swiato pogladu. zreszta po kazdej komecie nadurzywalem.ale tak daleko nie zabrnalem nigdy.wiec dzisiejszy franek musi umzec - musi popelnic samobujstwo a nowy franek powstac z prochow jak fenix. jesli teraz sie ugne, nie dam rady, nie udzwigne w mym zyciu nigdy nie zapanuje spokuj.podjeme walke i bede krwawil - ale widomo ze dopuki krwawisz i cos boli to znaczy ze zyjesz.za niedlugo nic nie bedzie tak jak nigdys - bo moje niegdys przestalo istniec.I lepiej zeby moje otoczenie w to uwierzylo - to pomoze uwiezyc mi. milion razy slyszalem - "tak tak tak ty przestaniesz, ty cos zmienisz - nie mozliwe daj se spokuj".KURWA wlasnie dlatego mi sie tak czesto nie udaje bo wiecznie slysze jaki jestm hujowy i jak nic nie zmienie bo taki juz moj los.PIERDOLE taki swiato poglad.pozabijam wszytkie cienie ktore sie rzucaja na moja chec blasku i chec byca lepszym czlowiekiem - znam swoja wartosc i nie potrzebuje niczyjich uwag i bez podstawnej krytyki. krytyki konstruktywnej poslucham zawsze chcetnie.musze przy tam pamietac ze jestem tylko czlowiekiem i ze jest szansa na to ze nigdy nie znajde domu i spokoju,i ze zatrace sie w poszukiwaniach, ale sam sobie musze rowniez odpowiedziec jakim cudem chcialem oddac zycie za tron i krolowa, jesli nie straczylo mi serca i jaj by zginac za siebie. takze odpuszczajac sobie mode i spleen narodowego pijanstwa , ruszam do przodu bez zostawienia sobie mozliwosci odwrotu - stawiam wszytko na jedna karte. wkrutce ostatni raz uklekne i pomodle sie do boga o wsparcie, bo prawie wszystko w co wierzywem przez cale swoje zycie okazalo sie klamstwem . a droga przedemna wyboista.Tak bardzo chialbym wierzyc w to co mysle ... czuc to sercem i dusz a nie tylko umyslem - to bedzie najtrudniejsze zadanie.

czwartek, sierpnia 10, 2006

leze...

...nie moge zasnac.za oknem krzyczy jakies male dziecko.zal mi go musi byc chore albo musi je cos bolec jezeli rodzice nie moga go uspac.leze...gapie sie w pustke.nie powinienem tak lezec...jak lezalem tak ostatnio i nie moglem zasnac to trwalo to ze dwa tgodnie.cialo sie budzilo i nie dawalo sie uspokoic, muzg puch chcial wybuchnac,dreczacy niepokuj w klatce piersiowej, rozkolatane serce. przecierz nic sie nie dzieje, zycie trwa dalej, bedzie dobrze tylko troche sie uspokuj i zasnij, po dwuch tygodniach snu po 2,3 godziny i zasuwaniu jak zombie, praca, trening, skatowac sie...moze dzis sen przyjdzie szybko...nic..cisza ciemnego pokoju,nikogo nic, punkt w nicosci jestem nikim...po dwuch tygodniach nie wytrzymalem poszedlem na piwo. szybko zorjetowalem sie ze alkochol usypia i odpycha mysli ode mnie.upijawszy sie zapomnialem o smutkach, radosciach...bylo mi wszytko jedno.za oknem znowu krzyczy dziecko.ciekawe czy bede cierpliwym rodzicem.pewnie bede.nie pijacym rodzicem.od czasu kiedy zaczalem przywolywac sen do siebie alkocholem minelo wiele chwil.dobrych kture chce pamietac, zlych za ktore wine zrzucalem na otoczenie, los, bliskich.zapominajac o tym ze picie jest dla szczesliwych i silnych ludzi nie zatracencow.zwalajac zlo na otoczenie zapomnialem o tym ze zlo ktore czynie musi kiedys wrocic.wrocilo...a w zasadzie dopiero zaczelo.uswiadomila mi to dzis osoba ktora w ostatnim roku dostala najgorsze baty odemnie a nie powinna...moim celem bylo uchronic ja od zla ale zapatrzony w swuj "bol" kurwa jego mac, zapatrzony w los pijanego kochanka zapomnialem zaowarzac dobre chwile i przywiazywac do nich nalezyta uwage.oczywiscie bylem zblakany nie dlatego zeby mnie ktos mniej lub bardziej wprowadzil w blad.aczkolwiek w picu nie ma nic meskiego ani godnego.mialem w zyciu 3 wazne milosci ktore wplynely na mnie i zostawily slady na mojej osobie i psychice.pierwsza zapilem.nie walczylem o nia. poszedlem swoja droga a pomocniczka i wspolniczka na tej drodze byla madame wodeczka.druga milosc zucilem z milosci do pica, chodz nie do konca to jest prawda gdyz widzialem w tym zwiazku pewne zyciowe mankamenty.trzecia przepilem bo nie odpusciem. ale psycha nie wytrzymala. trzecia stracilem bo jestem pijakiem ( nie alkocholikiem ) bo nie umiem podjac problematycznej milosci bez wudy.wuda to kurwa.wuda to kostucha przebrana za panne mloda, wabi nas i kusi do tanca tanczy z nami, ale gdy podnosimy welon do pocalunku to widzimy smierc.przypuszczam ze wtedy jest juz za puzno.z wooda jeszcze nikt nie wygral mawia pewna mi bardzo bliska i wazna dla mnie osoba. ze smiercia tez jeszcze nikt nie wygral.co wiec dalej?majac te swiadomosc nalezalo by przestac pic. odbudowac to co sie stracilo.przepilem w zyciu juz wiele rzeczy.zdrowie,dusze,serce,honor,meskosc...zostal mi rozum.wiec co przestac pic.odbudowac tyle ile sie da jeszcze ze gliszczy jestestwa.co znaczy przestac pic.absolutna abstynecje.leze bajdurze dziecko juz ucichlo.sen dzis nie przyjdzie za latwo.zreszta straszne rzeczy mi sie snia ostatnio.pajki jakies wlarza po mnie atakuja mnie budze sie spocony w jakis dziwnych pozycjach.koszmar ponad to polega na tym ze wszyscy chca sie ze mna napic.oooo jak sie spotakmy to dopiero popijemy.nie kumam tego.kumam doskonale.nie chce misie z nikim gadac napije sie morda sie nie zamyka jest smiesznie.tyle ze to samo w sobie nie jest smieszne.zreszta po co to pisze i tak w weekend sie najebie.bez szans.ludzie atmosfera szybko powoduja ze zapomne o konsekwencjach i to nie o konsekwencjach dnia nastepnego bo ja to nawet lubie miec kaca, tylko o konsekwencjach tych dlugo falowych.tych kture sprawily ze nie jestem tym czlowiekiem ktorym chcialem, nie tam gdzie chcialem i bez kobiety ktura chce, a ktora juz nie chce.jestem palantem i jak juz pisalem "zycie to gar gowna"(kurt vonnegut a.k.a. pstrag zabijjucha) a na dnie tego gara lezy szczescie.plynac przez te warstwy gowna pijany szybko sie udlawisz.droga do szczescia uslana jest gownami.droga do szczescia jest dla wystarczajaco silnych i odpornych ludzi kturzy sa w stanie przeplynac , ba nawet przelknac gowno.czuje sie jak palant, zawiodlem i nie dalem rady.zycie to gar gowna.wlasnie w nim utonolem.gapie sie w pustke.dziecko za oknem spi.obietnica lepszego jutra.

wtorek, sierpnia 08, 2006

Vinnie Paz "before the great collapse"

"Mummy, I don't wanna live no more
I don't think I got nothin' else to give no more
It's like I lost my passion for life
It's like all my actions are trife
I don't feel like I used to about the world
I don't feel like I used to about my girl
I just wanna die mummy cause it's too hard
I just wanna die calmly and to view God...
...
I never meant to hurt anyone, it's God's word
Cause wakin' up everyday for me is hard work..."

Taaa co by to powiedzidzieć. Chciało by się jak na reklamie budwisera " true true" i chyba to byłby jedny sensowny komentaż do powyrzszego tekstu. Co prawda wyrwałem go z kontekstu bo cały numer jest wyznaniem Vinnego do matki i paru przyjaciół tuż przed smiercia ale tych kilka esencjonalnych zdan zwrucilo moja uwage. Generalnie dlatego iz ostatnio podobnie sie czuje. Juz mi sie nie chce nic zadne z moch hobby (moze nawet juz bylych hobby) nie sprawia mi radosci robie wszytko jak automat bez pasji bez zajawki bez wczucia. nie robie nic "bo chce", robie bo wiem ze tak powinno sie robic i wiem ze to dobre dla mnie w jakis sposob. mam wrazenie ze sie wypalilem konkretnie nic juz nie umiem z siebie dac wsztkie akcje oganiczam do minimum...a i tak wydaje mi sie ze nic nie warte jest to co robie i nie wnosi to nic w niczyje zycie ani do swiata. dennosc otwaczajacej mnie rzeczywistosci przytlacza coraz bardziej i poczucie zbednosci - jestem to jestem - jak mnienie ma to tez sie krzywda nie dzieje. sa rodzice, sa przyjaciele... ale wszytko jakies inne niz jak bylem malolatem - mialem wtedy wiare w wyrzsze wartosci - czulem to . dzis to puste slowa i mechaniczne czyny. nie zeby ktokolwiek bral to do siebie - prosze mnie opatrznie nie zrozumiec - pozostaje wierny tym wartosciom - chodzi jednakze o jakies wewnetrzne poczucie ze sie wypalilem. ze wszytko mi jedno - moge sie polozyc i zdechnac - ale nie robie tego wlasnie dzieki otaczajcym mnie ludziom - za to im dzieki - jest to dar i brzemie za razem. Stracilem wiare w szczesliwe zakonczenia - "zycie to gar gowna".